25 February 2011

Cziksy gotują #7

Tym razem CZIKSY bez koloru. Tak po prostu. 
Spotkanie z Juliett było dość spontaniczne, pękło kilka butelek, zrobiliśmy sałatkę, a przede wszystkim baaaardzo miło spędziliśmy czas. Na koniec Juliett została oficjalnie odznaczona pieczątką liestyle* i teraz nie pozostaje jej nic innego niż znaleźć się na naszych tshirtach.

Potrawa, o której mowa, nie ma początku ani końca. Totalny freestyle. Ma być słodko i kolorowo. Jest tylko jedna zasada - połowa ląduje w misce, połowa na dziewczynie.

Owoce tniemy albo na desce albo nie. Im dziksza akcja tym większe wrażenie. Im większe wrażenie tym lepsze doznania.

Tajemnicza kropka na ścianie, którą wskazuje Juliett nie ma kompletnie związku z tą opowieścią.

To zadziwiające jak szybko pusta miska zapełniła się owocami. Zwinne ręce to jednak skarb.

Zabawa w dźwig to już tradycja. Dźwiękonaśladownictwo przy zabawie w żurawia portowego nie jest za bardzo sexy, ale jest urocze - dlatego przyjmujemy takie zajawki z uśmiechem.

Oblizywanie palców to coś, na co wolimy raczej patrzeć niż robić, a może robić niż patrzeć. Patrząc na Juliett wybieram jedno i drugie. 


Brakujący element układanki znaleźliśmy pod stołem. Chociaż sałatka była już gotowa, zostaliśmy tam chwilę dłużej. Może światło było lepsze, może Juliett wyglądała lepiej, nie wiem, ale wiem na pewno, że pod naszym stołem wszystkie dziewczyny wyglądają zajebiście i będziemy tam wracać.

Cygara rolowane na udach kubanek to prawdziwy rarytas, ale czymże są uda kubanek wobec ud naszych dziewczyn z sąsiedztwa. Jeżeli dołożymy do tego jogurt, który leniwie spływa po całej długości ich fantastycznych ud pozostaje Wam tylko zazdrościć nam, że mieliśmy to w wersji live. Trwało to dosłownie chwilkę, ale  było to najdłuższa chwilka patrzenia na nogi z otwartą gębą.

Klasyk zimowy czyli sprawdzanie czy język przykleja się do klamek, drzwi, huśtawek itp. To nie plotka - przykleja się i to najczęściej na zawsze. Do szlanki też się może przykleić i pewnie połowa z Was chciałaby być tą szklanką. Podejrzewam nawet, że druga połowa też. 

Nasza dama numer 7 zniknęła na chwilę i zostawiła po sobie niezłe pobojowisko. Wyjątki jednak potwierdzają regułę i muszę przyznać, że jak nie lubimy sprzątania tak sprzątanie po niej było słodkie - w przenośni i dosłownie.

Po przygodach kulinarnych Juliett zasygnalizowała nam, że pora już na Nią. Dostała więc pieczątkę liestyle* i wysłaliśmy ją pocztą do domu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, ale tym razem może już bez sałatki. AU REVOIR JULIETT!

20 February 2011

Cziksy gotują #6

Po całonocnej, wyczerpującej imprezie zazwyczaj jedyne marzenie to namierzenie domu i rzucenie się na łóżko. Czasami jednak dopada nas głód i nic nie stanie na przeszkodzie żeby oddać się fantazyjnemu gotowaniu na miękkich nogach. Tajemnicza M. poszła o krok dalej i i przyrządziła prawdziwą ucztę godną knura giganta i królewskiego podniebienia jednocześnie! Czy to możliwe? Zobaczcie sami.

Futro i szpilki na pewno nie pomogą w zmaganiach kulinarnych. Rzućcie je niedbale na podłogę, to element rytuału weekendowego. Nie zmieniajmy tego.

Tradycyjnie myjemy rączki, a zaraz po nich piersi kurczaka w taki sposób, aby wszystkie większe drobnoustroje wylądowały w zlewie.

To, że jest już prawie ranek i nikt nie patrzy, nie znaczy, że możecie źle wyglądać. Nasza przyjaciółka nie miała z tym najmniejszych problemów, ona zawsze wygląda zjawiskowo. Zwróćcie uwagę z jaką gracją kąpie kuraka w mleku. Jeżeli zaczynacie zasypiać to sygnał, że mięso jest gotowe. Kurczak nabierze delikatności, a dłonie pozostaną już na zawsze młode pod warunkiem, że będziecie co noc powtarzać tę czynność.



Serek pleśniowy musi zostać rozparcelowany na kilka równych części. Ten z pieprzem jest najlepszy. Ostry nóż nie pomoże, trzeba podejść go sposobem!



Trójkąciki serowe taplamy w rozbełtanym jajku i obtaczamy w bułce tartej. Kawałeczek po kawałeczku.


Rozgrzewamy patelnię. Należy pamiętać, że nadmiar ciepła może pogłębić naszą senność. Wypadałoby więc zdjąć sukienkę dla lekkiego otrzeźwienia, a przede wszystkim bezpieczeństwa!


Czynność ta powinna wyglądać tak, jak na zdjęciach powyżej. Leniwe zmaganie się z panterką wspaniale wypełni czas oczekiwania na optymalne rozgrzanie się tłuszczu na patelni.



Smażenie serków oraz wymoczonego w mleku kurczaka powinno odbywać się z uśmiechem. Z lewej: ŹLE, z prawej: DOBRZE. 


Niech Was nie zwiedzie pozornie rozgrzany tłuszcz. Niedostateczna jego temperatura zaowocuje nasiąkniętymi, nieapetycznymi kawałkami serka, który na bank nie trafi do ust. Pistolet na wodę pozwoli Wam sprawdzić czy rzeczywiście patelnia jest super gorąca. Skrapiamy ją jednym zdecydowanym strumieniem z giwery. Jeżeli tłuszcz pryska na wszystkie strony i przeklinacie pod nosem to znaczy, że można transportować trójkąciki z talerza na patelnię.


Każda dama ma prawo do focha. Jeden dziennie jest wręcz wskazany! Jeśli dołożymy do tego zabryzganą kuchnię to grzechem byłoby rozliczanie naszej M. za taką błahostkę.


Dobry keczup to taki keczup, w którym jest więcej pomidorów niż E i w składzie nie ma wody. Dobry keczup jest drogi, bo pomidory są drogie, bo słońca mało, bo jest zima i import drożeje, bo paliwo drożeje, bo ropa się kończy. Zupełnie inaczej ma się rzecz z musztardą. Im tańsza tym lepsza!


Smażene może być nudne, ale M. wie co znaczy sex appeal, bez względu na czas i miejsce. Tego się nie można nauczyć – albo się ma albo się nie ma.


Z wysokości 20-25 cm bombardujemy serki porcjami żurawiny. Zagraniczna niby lepsza, ale rodzimi producenci też dają radę. Wysokość zrzutu jest nieprzypadkowa i zapewnia optymalny rozbryzg na całej potrawie.



 Rajtki do kolacji? No nie wiem... M. też nie wie i woli nie ryzykować poplamienia ich. 
Jednym szybkim ruchem zdejmuje je i rzuca za siebie.



 Potrawa jest tak smaczna, że po kilku kęsach odpływacie kompletnie. Rano się odsmaży? Rano się zobaczy. 
BON APPETIT!


13 February 2011

Cziksy gotują #5


Każdy szanujący się kowboj wie jak usmażyć naleśnika w warunkach polowych. My nie wiemy i nie znamy też żadnych parszywych zaganiaczy krów, ale znamy Justynę, która lubi kuchenne rodeo i pokaże Wam przepis na Rulony Rozkoszy.

Zaczynamy od dokładnego umycia rączek oraz jajek! Salmonella czai się na niewinnie wyglądających skorupkach i tylko czeka żeby dopaść nasze biedne brzuszki. Jedno jajko w zupełności wystarczy.


Dosypujemy szklankę mąki.


Dolewamy też mleczko żeby uzyskać pożądaną biel i gęstość.


Woda gazowana spulchni ciasto i spowoduje, że naleśnik będzie delikatny i mięciutki jak kaczuszka. Całośc powinna być rzadsza niż śmietanka, ale gęstsza niż woda.


Zdejmujemy pierwszą warstwę garderoby żeby zdradzieckie mieszadełka nie wciągnęły flaneli w wir. Mikser elektryczny pozwoli dokładnie połączyć wszystkie składniki. Samotni kawalerowie z pewnością ubiją ciasto manualnie.


 
Odpalamy kuchenkę i skrapiamy patelnię olejem.


 Zawartość miski wlewamy równym strumieniem tak, aby utworzyć pięknego okrągłego naleśnika. Nie może być za gruby, bo po zrolowaniu może nie zmieścić się do buzi.



Bardziej wyluzowane adeptki sztuki kulinarnej mogą pozwolić sobie na podrzucanie placka.


 W międzyczasie przygotowujemy herbatniczki, które posłużą nam do urozmaicenia zawartości naleśnika. Gnieciemy ciasteczka na wszelkie możliwe sposoby tym, co wpadnie nam w ręce.

  Nutella, jako niezbędny składnik dania,  musi zostać sprawdzona pod względem świeżości. Nabieramy paluszkiem odrobinkę i ssiemy tak by nic na nim nie zostało.


Placek po usmażeniu powinien zostać dokładnie wysmarowany kremem.



Z każdym kolejnym naleśnikiem robi się coraz goręcej. Żeby nie pochlapać ulubionego staniczka należy go zdjąć i rzucić za siebie.


 Następnie placuszek posypujemy pokruszonymi wcześniej herbatnikami.



Namiętne formowanie rurki może spowodować dreszcz rozkoszy, który przed Walntynkami wprowadzi Was w odpowiedni nastrój.


 Gotowego naleśnika pałaszujemy jak najszybciej. Prawdziwi koneserzy nie omieszkają wylizać lekko ciepłej patelni!

 BON APPETIT i gorących Walentynek!!!





06 February 2011

Cziksy gotują #4


Jak wszyscy doskonale wiemy – punkty zdobyte na wyjeździe liczą się podwójnie. Postanowiliśmy stestować zaprzyjaźniony ankeks kuchenny  i wraz z Marceliną wychyliliśmy nosy poza kuchnię liestyle*. Do domu wróciliśmy z tarczą, ale bez bielizny.

 Zaczynamy jak zwykle od umycia rączek. Tym razem jednak, zaraz po spłukaniu ostatnich bąbelków piany z dłoni, strumień wody kierujemy prosto do garnka. Dwie trzecie to słuszna objętość.


Nie lada zagwostką bywają elektryczne kuchenki turystyczne. Odpowiednia kombinacja klawiszy warunkuje przyspieszone bicie serca i poczucie mini sukcesu. Zwinne palce i czujne oko to atrybuty, których Marcelinie odmówić nie można.


 Do coraz bardziej wzburzonej wody dolewamy oliwy i spoglądamy za siebie żeby zobaczyć czy wszystko w pomieszczeniu jest ok.


 Jeśli jest ok można pozwlić swobodnie buchać parze wodnej, a co za tym idzie pozwolić jej wnikać tam, gdzie nawet najlepsi przyjaciele nie mają wstępu na trzeźwo.


 Zdrową garść spaghetti umieszczamy w gotującej się wodzie. Nie łamiemy go, sam zmięknie - w przeciwieństwie do oglądających.


 Oliwki, oczywiście uprzednio wyłowione ze słoika, kroimy ostrym nożem. Pojedyncze, zdecydowane cięcia to żadne wyzwanie dla tak gibkiego ciała.


 Odcedzamy makaron. Sukienka może przeszkodzić w poprawnym wykonaniu tej czynności. Zamki, napy, rzepy, zakładki czy guziki mogą zaczepić się o uszy garnka i o nieszczęście nietrudno! Zdejmujemy ją więc bez wahania.


 Odcedzony makaron wraca do garnka. Para przyjemnie omiata ciało gotującej – powodując łechcące uczucie wszechogarniającego ciepła.


 Pesto prosto ze słoika trafia do makaronu razem z pokrojonymi oliwkami. Należy spróbować czy wszystko jest ok. Rozcieramy cząsteczki zielonego specyfiku językiem o górną wargę. Jeśli pesto nie odkleja się od ust – wszystko jest ok!


 Żeby spaghetti nie skwaśniało należy rozedrgać cząsteczki powietrza tuż nad garnkiem. Nagi biust fantastycznie rozgania złe moce i zapewni powodzenie przy niejednej potrawie.


 Chwila zadumy przy konsumpcji – nie inaczej!


 Lampka wina żeby nie zmarznąć - jak najbardziej wskazana! Siadamy na blacie kuchennym i pałaszujemy oblizując od czasu do czasu palce.


 Jedzenie może powodować pewną senność i lekkie zawieszki. Nie przejmujcie się tym. Jedzcie do syta! BON APPETIT!

http://gde-default.hit.gemius.pl/hitredir/id=za.qmOsCfv5UxrouWNRICpdS.h6gl8dPGIefIZ.cEz3.X7/fastid=jjgwuezntntvcynkflcvhhcxwgmx/stparam=lodjiqrmfd/url=