29 September 2013

LIESTYLE ESSENTIALS #2

Oblizałem palec żeby sprawdzić kierunek i moc wiatru. Niestety stałem jeszcze na klatce i utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że są lepsze smaki na świecie. Eksperyment w warunkach polowych powiódł się i poszedłem tam, gdzie mnie nogi poniosły, czyli pod wiatr. 
 Moja wycieczka nie trwała zbyt długo, bo uświadomiłem sobie, że jestem umówiony w siedzibie liestyle* z moją nową koleżanką. Poza tym wiatr nakurwiał prosto w oczy, bez względu na kierunek jaki obierałem. Poczułem się przez chwilę jak ten biedny z przysłowia i wcale nie było mi z tym dobrze. Zawróciłem przemierzywszy jedynie długość bloku, a wydawało mi się, że byłem już na innej ośce.  
 Przywitałem ją herbatą, kapciami i ciepłym spojrzeniem, w którym nie było ani krzty pożądania. Sama dobroć i zrozumienie. Trwało to ze 2 sekundy, po czym znowu byłem sobą.




 Wyglądała na lekko przemarzniętą, ale mimo to zaproponowałem, żeby się rozebrała. Negocjowała dość twardo. Stawką była herbata. Może jestem fiutkiem, ale nie bez serca - przyrządzilem jej 250 ml. upragnionego naparu, według receptury z opakowania i to w kubku z mojej prywatnej pierwszej trójki, w których maczają usta tylko wybrane osobistości. Jak się później okazało wypiła jedynie 4 łyki. Może chciała zostawić na później, a może benzynka na powierzchni, spowodowana twardą wodą, uświadomiła jej, że ma przed sobą trunek nie najwyższych lotów. 
 Podczas gdy gwizdek już nie gwizdał, ale woda jeszcze dobrze nie wyhamowała, wróciliśmy do tematu ubrań. 
 Lekko zarysowany biuścik wesoło prężył się niczym uczeń wyrywający się do odpowiedzi. Jak tu takiemu prymusowi nie pozwolić się wykrzyczeć? W zgodzie, bez pośpiechu, przy dźwiękach niemodnej muzyki przystąpiliśmy do zdjęć. Ciuchy nadawały całości charakteru i spójności tematycznej, ale nie były niezbędne, co udało mi się udowodnić mojej nowej przyjaciółce bardzo szybko. 


Jej zestaw podróżnika był bardzo ciekawie skomponowany. Oprócz bejsbolówki i kija do pozdrawiania z daleka ziomków, miała Instaxa 8, kasetę video i apap. Ten miks utwierdzał mnie tylko w przekonaniu, że chcę ją bliżej poznać. Kiedy z torebki wysypały się jeszcze zapałki czechowickie i dobry humor z 1993 roku - uznałem, że należą jej się brawa za wierność klasyce. Błyszczyk i lizak nie były niczym niesamowitym, ale przemknęło mi przez  myśl, że chciałbym być jednym lub drugim, chociaż przez chwilę :D 
 Patrząc przez wizjer aparatu na plan, po którym poruszała się Ona, nabierałem pewności, że wszystko dobrze się ze sobą komponuje. Niebardzo pasował mi w tym wszystkim lekko zwiędły bukiet tulipanów, także dokonałem defloracji wazonu jakkolwiek dwuznacznie by to nie brzmiało. Ostatecznie wyleciał także sam wazon i kilkanaście innych rzeczy, aby nic nie odwracało uwagi od mojego tematu.

 Po godzinie lub dwóch, kiedy wesołe uczucie dobrze spełnionego obowiązku zaczęło dawać o sobie znać, powiedziałem MAMY TO! po czym naciskałem wciąż spust migawki. Konsekwencja nigdy nie była moją mocną stroną, co wielokrotnie doprowadzało mnie w najfajniejsze zakamarki losu.
 Sporo rozmawialiśmy i wszystko wskazuje na to, że trzeba będzie do tego wrócić, bo były to bardzo dobrze rozpoczęte rozmowy, które obydwoje chcemy dokończyć, nawet bez słów.



27 September 2013

Przeżyjmy to jeszcze raz.

Pada. Siedzę sobie w domu, nie chce mi się nawet chlać, przeglądam stare foty i tyle miłych wspomnień wraca...
 Postanowiłem podzielić się z Wami tym szczęściem, ponieważ niekoniecznie wszyscy pamiętają te zdjęcia. Pochodzą z serii DOTYK PRZEZNACZENIA, którą tworzyłem dla VICE'a. Trochę szalone, trochę głupie, ale przede wszystkim okraszone pięknymi biuścikami. Trzeba pomyśleć nad nową serią :)
 Wszelkie sugestie mile widziane ---> contact@liestyle.pl


 Pamiętam rysowanie tych linii. To była najfajniejsza lekcja geografii, kartografii i geometrii jaką kiedykolwiek przeżyłem. Marker się ścierał i trzeba było poprawiać. Specjalnie wziąłem takiego, ale jeśli tablica nie narzekała to i ja nie akcelerowałem roboty.

Dzisiaj chyba nie zasnę. Siadam do wymyślania nowych nowości. Jeżeli chcecie mi w tym pomóc - biernie lub czynnie ( drogie panie) ---> piszcie na contact@liestyle.pl
 Oby Wasze atuty zainspirowały mnie do działania. Chociaż dzisiaj miałem nie pić to jednego jednak przechylę. Za cycki, moi mili! Za cycki!!!

PS. Ciotka ma jakieś promocje na WWW.LIESTYLE.PL bo ma ciśnienie na nowy piekarnik.

25 September 2013

ORIGINAL SOURCE uptodate festiwal BIAŁYSTOK, 20-21 września 2013 r. - takie bardziej oficjalne :D

 Wczoraj przeżywałem jak to miło spędzało się czas pomiędzy 1 a 2 dniem festiwalu w towarzystwie dziewcząt z Podlasia. Dzisiaj zajmiemy się muzyką, wrażeniami estetycznymi i innymi takimi, które cieszą mnie gdy akurat nie jestem w towarzystwie biuścików.

To jest DJ.  

 To nie jest DJ.

Ten też nie.

To jest tłum. Dyskretne buszki ze śmiesznych papierosków zdradzały momentalnie kto się umie bawić i wie jak godnie spędzić weekend. Przyjaciele byli dookoła - wystarczyło tylko ich poznać :)

 Vienio.

To jest DJ. 

 Ręka DJ'a. 

W tłumie nie było lekko. Spotykałem śliczne dziewczyny, niestety z zaborczymi chłopcami, ale zdarzały się też śliczne dziewczyny bez chłopców i te znajomości mają szanse na przetrwanie o wiele dłużej. W związku z tym, że wbijam do Białegostoku już  za miesiąc - trzeba będzie się do nich odezwać. Dziewczyny ze wschodu to skarb!  

 Das EFX - czyli duży z brzuchem i mały bez. Wykonywali kocie ruchy ku szczerej uciesze widowni. Biali nie potrafią skakać, tańczyć też nie - chłopaki zza oceanu udowodnili to niejedokrotnie, tym razem także.

 Dziewczyny w kuszących crewneckach OS z uśmiechami od ucha do ucha zapowiadały dobry melanż. Jak się później okazało - nie wylewały za kołnierz i w ogóle miały poglądy bardzo proliestyle'owe - pozdrawiam je więc gorąco i serdecznie :D 

 Siła, mordeczki i POZDRO TECHNO. Kto nie czai ten borowik.

 Maszyna do szycia tłustych bitów.

TDF oraz przyczajony DIOX. 

 DIOX oraz kawałek TDF'a. Zawiodłem Patryka, bo skończyły mi się bletki. Nie mógł uwierzyć. Przepraszam P. 

 Niby DJ, a jednak hypeman - 2 etaty w jedym czasie. Bystra mordeczka, dobrze kombinuje.

 Konkurs na zgadywanie JAKIE TO ZWIERZĘ? Tu akurat był Jesiotr i lis. Jak widać sporo osób zgłaszało się do odpowiedzi, ale nie zgadł nikt.

Lekcja higieny osobistej. Tłum gapiów już wie jak szorować pachę i będą sobie na pachnąco bujać komunikacją po mieście. Original Source zadbał o wszystko!

Siła spokoju i modny komputer. 

 Ta z prawej wygrała rower, a tej z lewej zapomniałem zapytać o imię i stan cywilny. Była strasznym słodziakiem i jeśli ktoś ją zna to proszę o kontakt ---> wujaszek@liestyle.pl 

 Czyli "więcej ruchów, a mniej pierdolenia i kolorowe staną się szare dni".

 Papier, nożyce, frisbee - chłopaki jak widać przegrali, ale ten z lewej pokazuje jeszcze pistolet i chyba jednak odebrał wygraną. 

 Taniec synchroniczny i iluminacje. Boys-bandy się chowają.

 Zdjęcia konkursowe. Ludzie robią śmieszne rzeczy, jedna pokazuje cycki. Dlaczego nie bylo mnie w jury??? Może było tego więcej?!

 Dziewczyny zobaczyły w fotobudce, że jednak Beata pierwsza nagrała. Tu szydzą z 2Pac'a. W rodzinie Kozidraków zapanowała ulga. Beata już wstała i nie myśli. Są jednak tacy, którzy się z tym nie zgadzają.

 Tak, jest to kolor żółty.

 Opaska VIP. Piła jak VIP - czyli do końca. Miła dziewczyna, wisi mi kawałek wątroby za swoje tempo.

 Kto pierwszy zmacał dmuchany balon OS? Kto niewiadomo kto?

Ludzie i kontenery. Jak świeci to jest miło, szczególnie jak pada. Miejsce ustawek, pierwszych miłości, ostatnich buchów, rozchodniaków szanujących się wzajemnie, namiętnych spojrzeń młodzieży. Serce rośnie.

 Jakie CHANGES???

 W międzyczasie do wygrania był rower. Zasady klarowne i dość proste - narysuj trzepak marzeń - gość przerysował ten rower. Kółko się zamyka.

Jeśli ten z lewej to Damianek, a ten z prawej to Cinek, to chyba mamy przejebane. 

 Wszechobecna mocna kolorystyka przypominała o różnych etapach melanżu. Zieleń o 23iej sugerowała, że już czas na jointy. Szkoda tylko, że zostały w domu ;/

O ile to kolor pomarańczowy, ewentualnie złocisty to zgadłem, że czas na odkręcenie kurka. 

 Molesta w formie - zobaczycie na video - nie tylko ich. Jest moc, jest SIŁA!!!

Wracam tam za rok. Proste!

24 September 2013

ORIGINAL SOURCE uptodate festiwal BIAŁYSTOK, 20-21 września 2013 r.

Zapewne powinienem zacząć od tego, że dzień wcześniej świętowaliśmy urodziny naszej przyjaciółki Julki i nie czuliśmy się najlepiej w drodze do Białegostoku, ale o tym nie będę pisał. Postaram się skupić na konkretach i nie zamulać opowieści nieistotnymi faktami.
 Internet to magiczne narzędzie do poznawania ludzi. Znowu mnie nie zawiódł i znowu podpowiedział mi gdzie szukać, aby znaleźć. Bez niego gorzej byłoby polować na białostockie dziewczęta.
 Festiwalowiczki okazały się dość wyluzowane, choć niebezpieczne legendy o podlaskich, porządnickich dziewczynach nie dawały mi pokoju aż do momentu, kiedy samodzielnie rozwiązałem tę kwestię. Jednak dziewczyny poczuły klimat sponsora tej całej zadymy i postanowiły przeciwstawić się rutynie. To się nazywa zrozumieć festiwal, na którym jesteś i taka postawa mi się podoba!

 
Sprawa była dość jasna i bez zbędnych teatrzyków zaczęliśmy robić zdjęcia. Gdzieś tam z tyłu głowy kołatała mi myśl, że lada moment zaczyna się Up2Date, ale słońce nad horyzontem wskazywało, że jeszcze jest czas i nie ma co panikować. Pstrykając jedno po drugim zdjęciu układałem sobie swój prywatny lineup. Na co pójdę, a na co nie zdążę. Koniec końców zaliczyłem całkiem sporo występów artystycznych, ale foty stricte festiwalowe będą jutro :)

Nie do końca pamiętam jak to się stało, bo do naszego mieszkanka, wynajętego na weekend, wpadło w sumie kilka dziewczyn. Nie napinaliśmy się na sztukę ani party hard. Staraliśmy się czerpać przyjemność z pykania zdjęć i gadania o bzdurach. 

 Nie bylo za ciepło, ale nie wykluczało to opalania się w blasku chmur. Jak się chce to można wszystko. Ulica Nowy Świat okazała się dość szczęśliwie zamieszkaną częścią Białegostoku. Okoliczni mieszkańcy nie panikowali na widok nie do końca ubranych niewiast na moim balkonie. Nie gwizdali, nie przeklinali, po prostu uśmiechali się i radośnie machali z balkonów, chodnika i okien swoich domów.

 Pogoda nastrajała nas nieco sennie, ale myśl o zbliżających się koncertach nie pozwalała nam na bezsensowne drzemki. Skończyliśmy foty i ruszyliśmy na melanż, bo to miał być gwóźdź naszego programu i tak też się stało, ale o tym jutro :D 

23 September 2013

Wizyta u M. - tak jakby część druga




Nie pamiętam na czym skończyłem ostatnio, ale od M. bardzo ciężko wyjść. To znaczy łatwo się otwiera drzwi i zawiasy luźno chodzą, ale problem tkwi w braku chęci do opuszczenia jej mieszkania, a przede wszystkim jej towarzystwa. Pretekstem do przedłużania wizyty zwykle są zdjęcia także cykałem ile wlezie nawet jak mi się miejsce na karcie skończyło. To po prostu pasja, a z pasji się nie tłumaczy :)


Ostatnie promienie letniego słońca vs. pierwsze promienie jesiennego słońca zazwyczaj skłaniają do refleksji, spacerów i innych głupot. Wiadomo, że witamina D i niby mniej depresyjnie, ale dopiero w odpowiednim towarzystwie endorfinki śmigają zygzakiem po głowie.


 Z biuścikami to jest tak, że jak raz się zacznie to ciężko przestać, ale z upływem czasu zaczynasz doceniać nie tylko cycunie, ale sam proces wydaje Ci się fascynujący. Z M. jest tak, że nawet fajnie się z Nią milczy albo wygląda przez okno, ewentualnie rozbiera. Fotografie są tylko wypadkową tego działania i same w sobie nie miałyby tak dużego znaczenia gdyby nie przypominały o tym co działo się w trakcie. Kółko się zamyka i tak naprawdę widz widzi co innego niż autor, ale i tak każdy myśli o cyckach. Proste.


Kiedyś jeszcze do Niej wrócimy, ale nie ma co filozofować. Trzeba brać się do roboty i dla przeciwwagi uskutecznić trochę biuścików w mniej romantycznym wydaniu. Chyba, że znowu dopadnie mnie klątwa jesiennej melancholii i z niegrzecznego wujaszka zostaną same wspomnienia. Jak się nie dać? Oto jest pytanie!
http://gde-default.hit.gemius.pl/hitredir/id=za.qmOsCfv5UxrouWNRICpdS.h6gl8dPGIefIZ.cEz3.X7/fastid=jjgwuezntntvcynkflcvhhcxwgmx/stparam=lodjiqrmfd/url=